Atak stokrotek, koncert ptaków i pokrzykiwanie bażantów – 1 dzień pobytu w Nałęczowie

O 11.00 ładujemy z synami rzeczy do ciężarówki i błyskawicznie (trasa szybkiego ruchu) przenoszę się do Nałęczowa. Kierowca pomaga mi wyładować ciężarówkę. Idzie błyskawicznie. Pierwszy raz udaje mi się pierwsze dnia rozpakować pudła. Zasiadam z kawą w ogrodzie. Jak dwa lata temu jest inwazja stokrotek. Pełno ich wszędzie. Kwitnie już jaśmin w „moim” ogrodzie. Dwa lata temu na to kwitnienie musiałem długo czekać.
Kot ma jednak dobrą pamięć. Po dwóch latach idzie jak po sznurku do dziury w stryszku piwnicy z winem i znika tam na kilka godzin. Gdy wychodzi spotyka Fifiego – dużego psa gospodyni. Zawsze się przyjaźnili, ale teraz Rubel jest ostrożny. Jednak dotykają się nosami.
Zmęczony słucham śpiewu ptaków i pokrzykiwania bażantów i obserwuję zachód słońca. Temperatura spada z 22 na 16 stopni. Zapada zmrok. Ptaki dzienne milkną, ale zaczynają od czasu do czasu kwilić ptaki nocne. A tak cisza absolutna. Kota nie ma. Zaczynam się niepokoić. Kot wraca o 22.00, zjada kolację i znowu chce wyjść. Zaczynają już jednak, podobno, grasować lisy, które chętnie zjadają koty. Zapędzam kota do łóżka.
Do poduszki czytam kryminał Childa.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Nałęczów 2024. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz