Czwartek, 31 stopni, wyjazd pod Warszawę praca, praca, praca -26 dzień pobytu w Nałęczowie

Wstaję o 8.00. Kawę piję w ogrodzie i jest mi gorąco. O 9.00 przyjeżdża Pan Jacek. Chwile siedzimy w ogrodzie i jedziemy do Józefowa. Muszę tam być przez godzinę (tajemnica). Wracając wysyłamy paczki i listy, robimy zakupy. Obiad jemy w jedynej restauracji na trasie Warszawa-Lublin (kiedyś było ich kilkanaście, z czego co najmniej 5 znakomitych; przyszedł walec i wyrównał – trasa szybkiego ruchu).
W domu jesteśmy o 15.00. Żar nawet w ogrodzie. Pijemy kawę rozmawiamy. Potem pakowanie, obróbka programów na You Tube, telefony, maile i już jest 21.00.
Siadam z kawą w ogrodzie. Z domu słychać muzykę poważną ze stacji Swiss Classic. Wtóruje jej jeden ptak. Pokrzykuje bażant. Słońce już jest za drzewami. Wkładam szlafrok bo mi zimno (jest „tylko” 25 stopni).
Zmęczenie ogrania mnie jak topiel.
Kot też jest zmęczony. Gdy przyjechałem spał na kanapie (w domu chłodniej niż na zewnątrz). Teraz snuje się po ogrodzie w odległości kilku metrów i podpiera się nosem.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Nałęczów 2024. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz